Od pierwszego "dotknięcia" Twojego obrazu Magduś, porównałam las, do Ludzi. Im bardziej się starzeją, tym mnie innych Ludzi jest przy Nich. Niestety! Moim zdaniem, powinno być zupełnie odwrotnie. Ale, na szczęście, nie zawsze ilość jest najważniejsza. Tego się trzymajmy i pójdźmy, do pięknego, starego lasu. Zostańmy tam na dłużej. Może Ktoś do Nas dołączy..?
I aż mi wstyd, że nie pomyślałam o tym, tym bardziej, że masz rację. Ludzie nie garną się do staruszków i co najsmutniejsze - unikają ich.
Ja lubię stare lasy, chociaż i w młodych zagajnikach (szczególnie brzozowych) też lubię pobuszować. Chętnie przyłączę się do Ciebie. :-)
Przywołałaś wspomnienia. Pamiętam sierpniowe dni, gdy jako dziecko (4-5 lat) biegałam do domu staruszków, na wsi. Lubiłam ich, a oni cieszyli się, gdy przychodziłam. Na oknie leżały wielkie gruszki i kiedyś dostałam jedną. Pan Piątek mówił do mnie Nadzia :-), a jego żona zawsze częstowała mnie pajdą chleba ze śmietaną i brała mnie na kolana. Nie wyrażę ile ciepła wyniosłam z tamtego domu, z kuchni właściwie, które noszę w sobie do dziś.
Dziękuję Ci i... bywajmy (częściej) w starych lasach.
Od pierwszego "dotknięcia" Twojego obrazu Magduś, porównałam las, do Ludzi.
OdpowiedzUsuńIm bardziej się starzeją, tym mnie innych Ludzi jest przy Nich.
Niestety!
Moim zdaniem, powinno być zupełnie odwrotnie.
Ale, na szczęście, nie zawsze ilość jest najważniejsza.
Tego się trzymajmy i pójdźmy, do pięknego, starego lasu.
Zostańmy tam na dłużej.
Może Ktoś do Nas dołączy..?
Ściskam!
Kasia
To wspaniałe porównanie Kasiu! :-)
OdpowiedzUsuńI aż mi wstyd, że nie pomyślałam o tym, tym bardziej, że masz rację.
Ludzie nie garną się do staruszków i co najsmutniejsze - unikają ich.
Ja lubię stare lasy, chociaż i w młodych zagajnikach (szczególnie brzozowych) też lubię pobuszować. Chętnie przyłączę się do Ciebie. :-)
Przywołałaś wspomnienia. Pamiętam sierpniowe dni, gdy jako dziecko (4-5 lat) biegałam do domu staruszków, na wsi. Lubiłam ich, a oni cieszyli się, gdy przychodziłam. Na oknie leżały wielkie gruszki i kiedyś dostałam jedną. Pan Piątek mówił do mnie Nadzia :-), a jego żona zawsze częstowała mnie pajdą chleba ze śmietaną i brała mnie na kolana. Nie wyrażę ile ciepła wyniosłam z tamtego domu, z kuchni właściwie, które noszę w sobie do dziś.
Dziękuję Ci i... bywajmy (częściej) w starych lasach.
Serdeczności,
Magda